Łódź Kaliska od początku istnienia była „enfant terrible" polskiej sztuki. Artyści wyśmiewali oficjalny obieg sztuki czy zadęcie towarzyszące różnym rocznicowym uroczystościom (stąd ich - co kilka lat urządzane - wielkie fety z okazji kolejnych rocznic istnienia grupy, posunięte do absurdu przy ostatniej, 300-letniej Rocznicy Grupy Łódź Kaliska, gdzie bez mrugnięcia oka dopisali jedno zero, aby ogólna wymowa była bardziej czytelna). Parodiowali dzieła sztuki konstruktywistycznej (wspomniany cykl „Sztuce racjonalnej poświęcam" - Marka Janiaka), obiekty typu ready-made (np. „Motorem mojej sztuki jest SHL-ka" Adama Rzepeckiego), happeningi („Upadek zupełny" na krakowskim Rynku w 1981 roku), poezję konkretną (wypisywanie haseł typu „U siebie nie muszę udawać artysty" - Adama Rzepeckiego). Naigrawali się z konceptualizmu i artystów teoretyzujących na temat sztuki, produkując dziesiątki manifestów (np. „Manifest sztuki żenującej" czy „Manifest sztuki potrzebnej").

W okresie „heroicznym", czyli w pierwszym dziesięcioleciu istnienia, kiedy oficjalna cenzura notorycznie usuwała ich prace z wystaw, a większość krytyków dostrzegała tylko infantylny przejaw ich aktywności, artyści zapoczątkowali tzw. Kulturę zrzuty. Po wprowadzeniu stanu wojennego, w latach 80., kiedy środowisko artystyczne bojkotowało oficjalne galerie, organizowali prywatne plenery w Teofilowie (na terenie należącym do Zbigniewa Bińczyka), gdzie pojawiali się niemal wszyscy zbuntowani artyści: Andrzej Partum, Jan Świdziński, duet KwieKulik, Józef Robakowski, Andrzej Różycki, Zygmunt Rytka, Jerzy Truszkowski, Jacek Kryszkowski, Zbigniew Libera, Zbyszko Trzeciakowski, Andrzej Dudek-Dürer i wielu innych. Podobny wymiar miał słynny Strych przy ulicy Piotrkowskiej 149 w Łodzi, własność Włodzimierza Adamiaka, który wielkodusznie udostępniał go przez kilka lat na sympozja, konferencje, wystawy i przeglądy filmów pt. „Nieme kino". Wydawane wówczas przez Łódź Kaliską pismo „Tango", powielane było w 200 egzemplarzach (nakład 199 egzemplarzy zwalniał od ingerencji cenzury). Prace członków Łodzi Kaliskiej z tego okresu to niewielkie obiekty lub fotografie, którym towarzyszył komentarz słowny, wyjaśniający lub wręcz przeciwnie - zaciemniający wymowę pracy. Ważne, żeby był dowcipny.

Po roku 1989, kiedy kraj i artyści nagle uzyskali wolność - Łódź Kaliska mogła rozwinąć żagle. Zdolność jej członków do gromadzenia wokół siebie entuzjastów, nieraz finansujących kolejne projekty, spowodowała, że mogli organizować wielkie przedsięwzięcia inscenizacyjne. Przyszła kolej na parodiowanie wielkich dzieł z historii sztuki, w których brało udział od kilku do kilkudziesięciu osób. Wykorzystując własną, naturalną vis comica aranżowali sceny, których kompozycja, stroje i rekwizyty odpowiadały powszechnie znanym obrazom. Najsłynniejsze z nich to „Freiheit, nein danke" wg obrazu „Wolność wiodąca lud na barykady" Eugène'a Delacroix, „Narodziny Wenus" wg Sandra Boticellego czy „Siostry" wg dzieła francuskiego anonima, mistrza szkoły Fontainebleau pt. „Gabriela d'Estrées i jej siostra księżna de Villars" z końca XVI wieku. „Siostry" trafiły na kafelki, którymi wyłożona jest... toaleta w Muzeum Sztuki w Łodzi, gdzie powstała stała instalacja pod nazwą „Czysta sztuka Muzeum Łodzi Kaliskiej".

Spośród dzieł sztuki polskiej „najwdzięczniejsze" okazały się dzieła Jana Matejki: „Bitwa pod Grunwaldem" (której kilka wersji, z charakterystycznym dla tego okresu twórczości grupy „poruszeniem" modeli, zostało zainscenizowanych w różnych miastach Polski: Warszawie, Łodzi, Poznaniu) czy „Rejtan".

W inscenizacjach brali udział sami artyści oraz ich słynne Muzy, a także grupa przyjaciół i statyści. Fotografie wykonywał Andrzej Świetlik, członek grupy, znakomity fotograf, ceniony w świecie reklamy. Ogromne płótna z tymi fotografiami były następnie, podczas happeningów grupy, często zamalowywane.

Przełom wieków XX i XXI przyniósł nowy obszar zainteresowania grupy. Z czterdziestoletnim poślizgiem Polacy zachłysnęli się konsumpcjonizmem. Nagle zrozumieliśmy istotę pop-artu, kierunku, który w latach 60. zdominował światową sztukę. Łódź Kaliska znów zareagowała w charakterystyczny dla siebie sposób: powstał „New pop", w którym kpili z wszechobecnej reklamy, ale też nawiązywali do najsłynniejszych prac pop-artu (np. do „Co właściwie sprawia, że nasze mieszkania są tak odmienne, tak pociągające" Richarda Hamiltona). Oczywiście powstały stosowne manifesty, a w pracach Łodzi Kaliskiej zaczął pojawiać się kolor, początkowo bardzo dyskretnie (np. praca „Wachlarz"), a potem już w pełni rozbuchania. Do „papieża pop-artu" - Andy'ego Warhola i jego metod pracy odnieśli kolejny cykl pt: „Instrukcja zabijania sztuki. W hołdzie Andy Warholowi dla pieniędzy", w którym na zwielokrotnionych czarno-białych wydrukach swoich znanych prac nanosili sitodrukiem różnobarwne napisy, rysunki, i przede wszystkim - reklamy: majonezu kieleckiego czy pasztetu mazowieckiego (odpowiednik „Zupy Campbell" i „Keczupu Heinz" - Warhola). „Oda do naroda" to manifest towarzyszący cyklowi, w którym oskarżają panujące w polskim społeczeństwie kanony piękna i sztuki związane z cierpiętnictwem, martyrologią i wszechobecnym romantyzmem.

Na wystawie „Łódź Kaliska w czerni i bieli" prezentowane są prace z wszystkich wyżej wymienionych cykli, głównie - zgodnie z tytułem - ich czarno-białe przykłady. Ich uzupełnieniem, „kroplą koloru", jest reprezentowany kilkoma przykładami cykl „Niech sczezną mężczyźni" - fenomenalnie technicznie zrealizowane panoramy z dziesiątkami postaci nagich kobiet wykonujących typowe „męskie" zawody: kominiarz, ciepłownik, stolarz, drwal itd. Znów artyści zakpili: z feminizmu i jego walki z fetyszyzowaniem ciała kobiecego w reklamach, z political correctness, wreszcie z dominacji „świata męskiego", który próbuje bronić ostatnich bastionów związanych z płcią. Stwierdzają w „II Manifeście futurystycznym": ‘(...) mężczyźni są gatunkiem gorszym w swej: słabości fizycznej, pierdołowatości decyzyjnej, bojaźni przed jutrem, małostkowej aneksyjności, egoistycznej społeczności, ksenofobicznej nietolerancji, subiektywnej konsekwencji, ekspansywnej zaborczości oraz powszechnej brzydocie. Mężczyźni to pomyłka natury i tragedia społeczeństwa (...)'. Wypadałoby zgodzić się z tak dosadnym komentarzem, ale pamiętajmy: Łódź Kaliska kpi z wszystkiego i z wszystkich, również z samych siebie, nie istnieje więc jedno, „właściwe" odczytanie sztuki tej grupy - pod zewnętrzną warstwą dowcipu i żartu trzeba poszukać drugiego dna, a tam często czai się smutna konstatacja, dotycząca współczesności. Już Stańczyk pokazał, że żarty błazna są po to, aby lepiej przedrzeć się z krytyką. Łódź Kaliska robi to po mistrzowsku.

 

Na wystawie można obejrzeć najgłośniejsze filmy grupy - od najwcześniejszych, z początku lat 80., w stylistyce niemych burlesek (w dolnej sali), po inscenizacje słynnych dzieł filmowych: „La Strada" i „Amarcord" - Federica Felliniego, „Rejs" - Marka Piwowskiego, „Pociągi pod specjalnym nadzorem" - Miloša Formana, „Dziewięć i pół tygodnia" - Adriana Lyne'a (w kawiarni Aquarium).
                                                                                       Agata Smalcerz

 

 


Od 2 października 2018 uruchomiony został nowy serwis galerii pod adresem: http://galeriabielska.pl/
_____________________________________________________________

Stara strona stanowi archiwum galerii: http://archiwum.galeriabielska.pl
Przekierowania z głównej strony

>>

Nasze profile:

 

Facebook galerii     instagram galerii     YouTube galerii

 

Google Open Gallery

__________________________

Biuletyn Informacji Publicznej

>>