„Moje BWA"

Wypowiedź Ryszarda Kaczmarka opublikowana w Kwartalniku Regionalnego Ośrodka Kultury „Relacje-Interpretacje", nr 4 (20), grudzień 2010

 

Gdy w 1982 roku zostałem szefem BWA, był to parterowy i strasznie zawilgocony pawilon. Plastycy nie chcieli wieszać tu swych prac, bo obrazy „flaczały". Ale umowy na odwilgocenie budynku były już podpisane, zanim przyszedłem. Zaczęła się moja praca od tej przeklętej elektroosmozy i wylania w jej trakcie ponad 200 litrów benzyny - taka to była technologia osuszania, ale niewiele to dało, bo cała ściana była pod ziemią. Pół roku szukaliśmy, skąd woda ścieka. Szukałem ratunku w remoncie. „Wyżebrałem" w Urzędzie Wojewódzkim w Bielsku-Białej, któremu galeria podlegała, pieniądze na remont, zrobiliśmy regały na obrazy, szatnie, przenieśliśmy biura w inne miejsce. Ale i to nie pomogło. Zacząłem myśleć o rozbudowie, przekonywałem do niej wicewojewodę bielskiego Jana Wałacha i Małgosię Korzonkiewicz z Wydziału Kultury. Udało mi się zaprosić wicewojewodę do galerii, pokazać mu stan pawilonu. Architekt Jan Copija rzucił w rozmowie, że na rozbudowę potrzebnych będzie 35 milionów złotych, ale wojewoda go wyśmiał i obiecał załatwić nam 70 mln zł - człowiek zarabiał wtedy miesięcznie średnio 2 miliony.
Musiałem rozbudować galerię, bo powoli robiło się po prostu wstyd. Bielsko-Biała, prawie 200-tysięczne miasto wojewódzkie, było wprawdzie miejscowością raczej tranzytową, ale ruch tu był olbrzymi. Codziennie na trzy zmiany przyjeżdżało z całego regionu do pracy w bielskich zakładach włókienniczych ponad 40 tys. ludzi. Zatrzymywali się tu turyści jadący w góry, miasto uczestniczyło w wielkich wydarzeniach sportowych, międzynarodowych pucharach narciarskich, olimpiadach. No i w tym Bielsku była galeria sztuki z zawilgoconymi salkami. To już Wadowice miały ładniejszą salkę wystawową, choć ulokowana była w piwnicy. Były to lata, kiedy dyrektorzy sieci Biur Wystaw Artystycznych przyjaźnili się, odwiedzali, wymieniali wystawami. Jeździłem po Polsce i prawie wszędzie widziałem galerie BWA w lepszym stanie niż nasza, przede wszystkim większe. Chciałem, by Bielsko-Biała miało BWA z prawdziwego zdarzenia, bo ważne były także aspiracje bielskiego środowiska plastyków, które było dość mocne i stale powiększające się, bo co roku kilku studentów kończyło Akademię Sztuk Pięknych i przyjeżdżało do Bielska. Zanim zdecydowałem o sposobie rozbudowy, chodziłem, myślałem, mierzyłem. Na szerokość nie dało się nic zrobić, trzeba było iść w górę. Początkowo chciałem szybko coś zrobić w stylu ówczesnego Empiku, ale na taki blaszak nie zgodził się Piotrek Gierasiński, miejski architekt. Miał rację. Wiedziałem, że piętro budynku musi być rzetelnie zrobione; potrzebowałem dużej sali wystawowej, zaplecza magazynowego, szatni, biura i kawiarni. Chciałem elewacje ozdobić witrażem, podobnie jak był ozdobiony budynek banku na placu Chrobrego, ale Rada Programowa nie zgodziła się. Byli w niej m.in. artyści Michał Kliś i Halina Gocyła-Kocyba, a z Urzędu Wojewódzkiego Małgorzata Korzonkiewicz. „Nie, bo nie" - tyle mi wytłumaczyli. W końcu budynek zaprojektował inżynier architekt Tadeusz Wąsik, konstrukcję zaprojektował inż. Jan Copija, a projekt wnętrz wykonał Andrzej Grabiwoda. Rozbudowę rozpoczęliśmy w 1986 roku. Trzy lata budowy to był horror. Szalała inflacja, na rynku nie było materiałów. Te lata upływały mi na żebraninie: o pieniądze, o materiały. Najbardziej w kość dały mi szkła - okna zaprojektowane na wysokim, półokrągłym narożniku fasady galerii. Za karton piwa załatwiliśmy, że w dwa tygodnie nam te szyby w jakiejś dużej wytwórni szkła gdzieś w Polsce zrobili i nawet przywieźli. Na elewacji początkowo miał być czarny granit, ale baliśmy się, że nie utrzyma się i popęka, bo blisko była droga przelotowa i linia kolejowa. Poza tym, nie dało się w tych latach kupić takiego kamienia. Któryś z budowlańców podpowiedział: „Zróbcie to w drewnie. Tu są Beskidy". To się spodobało, a poza tym było tańsze i bezpieczniejsze. Tak powstała elewacja. Nie wszystkim też spodobał się mój pomysł na ozdobienie kawiarni. Mnie natomiast podobały się realizacje Adama Wolskiego, który w Kielcach ozdabiał płaskorzeźbami wiele ważnych budowli z teatrem na czele. I taka drewniana polichromowana płaskorzeźba powstała na ścianie kawiarni. O ile wiem, galeria ją zdemontowała i odsprzedała artyście.

W czasie rozbudowy, z małą przerwą, ale wystawy były jednak cały czas. Łatwo nie było. Całą zimę nie mieliśmy ogrzewania. Wałach w płaszczu otwierał którąś wystawę. Rozbudowaną galerię otwarliśmy wraz z XXVI Ogólnopolskim Konkursem Malarstwa „Bielska Jesień 1989". Dwie noce i jeden dzień wieszaliśmy wystawę, pracownicy zasnęli na podłodze i tylko ja i Michał Kliś pracowaliśmy do samego rana, żeby zdążyć na otwarcie.
Wydarzenie było wielkie, przyjechali wojewodowie z Katowic, Opola i wielu innych gości, plastycy stawili się w komplecie. Był tłum ludzi. Plastycy bardzo czekali na otwarcie rozbudowanej galerii, jedni z radością, inni ze złością. Po co filary w górnej sali, pytali niektórzy. A one podtrzymują strop. Rozbudowa, choć absorbowała nas, nie mogła przesłonić działalności wystawienniczej. Kierowałem i budową, i galerią. Była Rada Programowa - obowiązkowa - z którą spotykaliśmy się dwa razy do roku. Michał Kliś był wtedy autorytetem. Przedkładaliśmy propozycje wystaw na rok. Dyskusje były zażarte. Katalog zgłaszało się do druku pól roku wcześniej. Wystaw było wiele. Bardzo utkwiła mi w pamięci wystawa malarstwa Ignacego Bieńka na 30-lecie jego pracy twórczej w 1983 roku. Zatytułował ją „Strych", sam zaaranżował, ustawiając w sali wystawowej belki stropowe. Ciekawa też była jedna z „Bielskich Jesieni", dla której projekt aranżacji robiła Teresa Sztwiertnia. Pół lasu wtedy wycięliśmy, nastawialiśmy drzew i worki liści nanieśliśmy na małą salę. W rozbudowanej galerii ciekawa była duża wystawa obrazów, rzeźb i gobelinów „Piwowarscy. Powrót po latach".
A na koniec? Miałem kontrolę za kontrolą; trzy z Urzędu Wojewódzkiego, jedną NIK. I nic nie znaleźli, choć byli tacy, co bardzo chcieli. No, ale takie czasy były, że ktoś mógł sobie powiedzieć: „Następnego komunistę wyrzucili". Przez cztery lata nie miałem pracy. Założyłem małą pracownię sitodruku, ale nie miałem na tyle zleceń. Jestem już na emeryturze. Czy bywałem potem w galerii? Kupowałem bilet i byłem.

Spisała: Barbara Swadźba

 

***

Ryszard Kaczmarek urodził się 7 lipca 1938 roku w Wieluniu. W 1972 roku uzyskał dyplom z historii na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Ukończył studia podyplomowe na Uniwersytecie Warszawskim w zakresie wystawiennictwa w muzeach i galeriach sztuki współczesnej (1991). W latach 60. XX wieku związany zawodowo z Powszechną Spółdzielnią Spożywców w Czechowicach, Koszalinie i Bielsku-Białej; od 1973 do 1975 roku był kierownikiem Powiatowej Poradni Pracy Kulturalno-Oświatowej w Bielsku-Białej; w latach 1975-1978 kierownikiem Wydziału Kultury, Kultury Fizycznej i Turystyki Urzędu Miejskiego; w latach 1978-1982 w Wojewódzkiej Federacji Sportu zajmował się organizacją i promocją dużych, międzynarodowych imprez sportowych; dyrektorem Biura Wystaw Artystycznych był od 1 sierpnia 1982 do 31 września 1991 roku. Przez wiele lat współtworzył i wspierał amatorski ruch plastyczny związany ze sztuką ludową i beskidzkim folklorem; przez wiele lat kierował powstałym w 1968 roku Stowarzyszeniem Plastyków Amatorów „Ondraszek" (sam był absolwentem Państwowego Ogniska Kultury Plastycznej dla Amatorów, pobierając nauki m.in. u mistrza Franciszka Suknarowskiego)

wroć >>


Od 2 października 2018 uruchomiony został nowy serwis galerii pod adresem: http://galeriabielska.pl/
_____________________________________________________________

Stara strona stanowi archiwum galerii: http://archiwum.galeriabielska.pl
Przekierowania z głównej strony

>>

Nasze profile:

 

Facebook galerii     instagram galerii     YouTube galerii

 

Google Open Gallery

__________________________

Biuletyn Informacji Publicznej

>>